Como to nie tylko cudowne widoki gór i jeziora. To nie tylko cyprysy i niesamowite wille, ukryte w uroczych, małych miejscowościach, dokąd prowadzą wąskie dróżki wijące się po sporych wzniesieniach. Como to też smaki! I to jakie! Odwiedziliśmy wiele miejsc, z czego dwa zasługują na wyjątkowe podkreślenie, a trzecie ma taki widok, że nie możecie go pominąć. A na koniec jeszcze kilka miejsc w okolicy, które zasługują na uwagę.
Sci d’oro
To restauracja ukryta w górach, ale za nic nie możecie jej przegapić. Nam pojawiła się w kilku przewodnikach i na kilku blogach, a jednak nie jest to na pewno bardzo popularne miejsce, aczkolwiek nawet nie próbujcie się tam dostać bez rezerwacji. Jest ona konieczna. Jedzenie było przepyszne. Obsługa była doskonała. Restauracja ma widok na jezioro, ale nie jest on jakiś oszałamiający, natomiast ogródek restauracyjny jest przepiękny! Przygodę w Sci do’oro zaczęliśmy od aperola, który nie dość, że wyglądał oszałamiająco, podany w pięknych, dużych kryształowych kieliszkach, to przed obiadem smakował wyjątkowo. Wzięliśmy też sałatkę wegańską z grzybami, gnocchi, kwiaty cukini, lokalne rybki (coś w rodzaju anchois) i na koniec dwa desery – amaretti w czekoladzie i kasztany z lodami. Powiem Wam, że była to uczta. Starsza Pani, która nas obsługiwała cierpliwie wszystko wyjaśniała, a ja widziałam później jak cierpliwie i z miłością kroiła mięso dzieciom przy stoliku obok. Czułam się jak mile widziany gość, wśród rodziny i przyjaciół. Miejsce, z którego bije wyjątkowe ciepło, fantastyczna jakość, a na pewno jest tu wyjątkowa obsługa. Mimo, że uwielbiam raczej słone niż słodkie, tutaj karta jest genialna, sezonowa, ale jeśli mielibyście spróbować tylko jednego dania, polecam Wam deser – ciasteczka migdałowe, z likierem amaretto, zalane ciepłą czekoladą rozwalają system i przenoszą w inny wymiar. Warto zboczyć z trasy, żeby na północy jeziora Como, w okolicach Colico spróbować i doświadczyć tych smaków.
Da Luciano
Och Luciano da Ci takie pyszności, że znad pięknego Como przeniesiesz się do… gastronomicznego nieba. Do Da Luciano trafiliśmy spontanicznie. Chcąc bardzo w okolicach Lecco, natknąć się niby tak mimo chodem na George’a Clooney’a ;), który właśnie tam ma swoją willę. Sorry George, nie miej nam za złe, ale jak trafiliśmy do Luciana, to jakoś szybko o Tobie zapomniałyśmy. Da Luciano, to koncept, który kocham. Najpierw był to sklep mięsny, teraz synowie miejsce nieco rozszerzyli. Sklepik pozostał, ale dołożyli kilka stolików i powstała niezobowiązująca acz przepyszna i genialna restauracja, czy może bardziej bistro. Małe stoliczki, taras nad samym jeziorem i obsługa, która interesuje się klientem i kartę przekazuje wyłącznie ustnie. Niby proste, ale takich prawdziwych miejsc i pysznych jak to nie znam zbyt wiele. Zaczęliśmy tradycyjnie od aperola i powiem Wam, że po długich rozmowach i wieeeluuu degustacjach zgodnie okrzyknęłyśmy z przyjaciółkami, że ten aperol był migliore, the best, najlepszy. Jedzenie jest głównie mięsne. Są też sałatki, pyszna buratta… Dla mnie wybitny był kurczak, ich tatar jest świetny, warzywa są chyba zrywane prosto z ogrodu w pobliżu bo smakowały wyjątkowo świeżo. Mogłabym powiedzieć, że jadłam tam najlepsze pomidorki koktajlowe – były mniejsze od wiśni, i chyba też robią najlepszego kurczaka ever. No a jeszcze nie powiedziałam Wam, że na przywitanie dostaliśmy w ramach czekadełka pyszną deskę wędlin i serów z wybitnym pieczywem. Kurcze, kto ominie to miejsce ten trąba. Nie szukajcie w Lecco George’a, szukajcie Luciano 🙂
Trattoria Baita Belvedere
A jeśli chcecie poza dobrym jedzeniem, mieć najpiękniejszy widok na Como, to musicie uzbroić się w cierpliwość i wąskimi, górskimi dróżkami dojechać do Restauracji Baita Belverede w Belaggio, czy raczej nad Bellagio. Widok jest oszałamiający. Też lepiej zarezerwować sobie stolik. Nam udało się w ostatniej chwili, ale mieliśmy mniej spektakularne miejsca, niż gdybyśmy zrobili to wcześniej. Kuchnia jest przyjemna. Najbardziej zachwyciła nas przystawka z wyborem lokalnych ryb. Była wyjątkowa, ryby zróżnicowane, każdy smak wprawiał w zachwyt. Dania główne były poprawne, ale już nas tak nie zachwyciły. Po prostu przyzwoity, a czasem rzec trzeba akceptowalny poziom. Natomiast jeśli ktoś potrzebowałby zjeść lokalnie i raz dziennie to możemy polecić tamtejszą polentę. Pływa w pysznym maśle szałwiowym i zapieczona jest z serem. Nie wiem ile ma kalorii, ale jak ktoś zdoła zjeść wszystko to ma zapewnione zapotrzebowanie energetyczne na co najmniej 24 godziny. W okolicy sielanka – krówki, osiołki, las, łąki …
Z gastronomicznych polecajek, już nie nad samym Como, ale w okolicy:
Hanselmann w St Moriz – nie dość, że to instytucja, tradycyjna ciastkarnia z pysznymi rzeczami na słodko, w tym z ich tradycyjnym ciastem orzechowym, zjecie tam, w przyzwoitych jak na Szwajcarię i ten kurort cenach pyszne kanapki, precle i słone przekąski. Możecie kupić na wynos, albo zjeść w ich lokalu.
Imbufalita w mieście Brescia – pyszna restauracja w przepięknym mieście Brescia, w samym jego sercu, ośmiornica genialna, domowy chleb 10/10, makaron z sepią też pycha, ale nie na randkę bo mocno czosnkowy 😉
Campari Bar w Galerii Vittorio Emanuele w Mediolanie– fantastyczne drinki na bazie Campari, podane na bogato, w towarzystwie pysznych przekąsek, w tym marynowanych maleńkich niedojrzałych brzoskwiń.
Eataly w Mediolanie – raj dla foodies, kilka pięter tradycyjnego włoskiego jedzenia, do przygotowania w domu lub gotowego na wynos czy też do zjedzenia od razu na miejscu, takie małe włoskie gastronomiczne niebo…
Bawcie się cudnie w tym pięknym miejscu i korzystajcie z nadarzających się pyszności.
Jo
Post dedykowany moim cudownym przyjaciołom, z którymi i dzięki którym dane mi było doświadczać tych fantastycznych smaków.