Po tym jakie przygody, żeby nie powiedzieć rozczarowania, przeżyliśmy szukając najpyszniejszych miejscówek na obiad i kolację, o czym pisałam tutaj, czas na bezpieczniejszy temat – miejsca na Sycylii, gdzie warto zjeść śniadanie czy wysączyć dobrego drinka.
Sycylijskie śniadanie
Tradycyjne sycylijskie śniadanie składa się z granity, czyli czegoś w rodzaju sorbetu, ale mającego bardziej grudkowatą strukturę niż zwykły sorbet. Granita sporządzana jest z lodu, soków owocowych i cukru. Lód do granity tradycyjnie sprowadzany był ze zboczy Etny, czasem też przechowywany był w polawowych grotach. Najbardziej popularna na Sycylii jest granita migdałowa (granita di mandrole). Często też spotkacie pistacjową oraz cały wybór owocowych smaków – pomarańczowa, cytrynowa, truskawkowa. Tradycyjną sycylijską granitą jest też granita morwowa, trudniejsza do znalezienia niż te, które wymieniłam wcześniej.
Do granity sycylijczycy jedzą na śniadanie pyszną puszystą brioszkę – brioscia o charakterystycznym kształcie zwieńczonym kulką u góry.
Absolutnie kultowym miejscem na sycylijskie śniadanie jest Bam Bar w Taorminie. Mają przepyszną granitę, ponoć najlepszą na Sycylii. Mają ją w różnych smakach, podawaną samą lub z bitą śmietaną lub bez. Możecie w jednej granicie zawrzeć dwa smaki. Co ważne w Bam Bar stawiają na sezonowość. Widziałam, że właśnie otworzyli sezon granity pomarańczowej, bo to czas cytrusów na Sycylii 🙂 Mają też pyszną kawę i świetny wybór herbat i naparów różnorakich, co zważywszy na pogodę na jaką trafiłam było dość istotne, a we Włoszech jest raczej rzadkością. Przecież tam herbatę piją tylko chorzy 😉
I te brioszki … W Bam Bar są nie tylko cudownie świeże, puszyste i pachnące, ale też podawane są ciepłe. Pójdźcie tam nie tylko ze względu na walory smakowe, ale też ze względu na właściciela. Mówi chyba wszystkimi językami świata. Niezależnie czy jesteście Michaelem Douglasem, Stingiem czy po prostu Aśką z Polski, on ugości Was tak samo, z dużą atencją, radością i chętnie podzieli się z Wami swoim archiwum zdjęć z różnymi gwiazdami. Z nami podzielił się m.in. zdjęciami ze swojego spotkania z Kasią Smutniak.
Oczywiście w Bam Barze wypijecie też aperola i spróbujecie innych pyszności, ale granita jest tam bomba. Mimo swojej sławy, Bam Bar nie jest tylko turystycznym miejscem. Przyciąga wciąż miejscowych. Stąd nawet po sezonie stoliki zapełniają się tam błyskawicznie.
Niecodziennym miejscem na śniadanie jest też bar Vitelli, w miasteczku Savoca, o którym pisałam tutaj. Zjecie tam bardzo dobrą granitę, choć dla mnie ta z Bam Baru lepsza. W Vitelli nie mają też tak pysznych brioszek, ale na pewno warto tam zajrzeć i zjeść małe conieco lub napić się aperola czy kawy w otoczeniu zdjęć z planu Ojca Chrzestnego. To niecodzienne doświadczenie. Sam bar jest wyjątkowy, piękny, utrzymany w stylu tego historycznego sycylijskiego miasteczka.
Najlepsze bary na Sycylii
Najbardziej wykwintnym miejscem z najpiękniejszym widokiem jest dla mnie Grand Hotel Timeo, będący częścią sieci hoteli Belmond. Ten pięciogwiazdkowy hotel znajduje się przy wejściu do greckiego teatru w Taorminie. Łączy w sobie tradycję, wyczucie smaku, no i ten fantastyczny widok. Postanowiliśmy zatem skorzystać z uroków życia i nacieszyć oczy tym niesamowitym krajobrazem roztaczającym się z tarasu hotelu. Ponieważ podróżujemy w czasach pandemii, aby wejść do tego hotelu należy okazać certyfikat covidowy (green pass), tu dodatkowo zmierzono nam jeszcze temperaturę. Ostrzegam, nie jest tu tanio, a ceny koktajli zaczynają się od 26 EUR. Przy okazji podziękowania dla osoby, która nas tam zaprosiła. DZIĘKUJĘ! Koktajle są przepyszne i mają takiego fajnego twista – są bardzo przyjemnie podkręconą wersją znanych nam klasyków. Tu również stawia się na sezonowość i królują owoce, na które akurat jest pora. Do koktajli alkoholowych i bezalkoholowych dostaliśmy bardzo smaczny wybór przekąsek – domowe chipsy, oliwki i słone ciasteczka. Chipsy były tak pyszne, że kelner 3 razy donosił. A nie jesteśmy w ogóle smakoszami chipsów i w ogóle mega rzadko jemy takie rzeczy. Trochę nam przeszkadzały takie drobiazgi jak popiół wulkaniczny, którego nie zamieciono z tarasu czy niedomyty blat szklanego stolika, przy którym siedzieliśmy na zewnętrznym tarasie. W 5* hotelu nie powinno być na nie miejsca, jednak cała reszta – widok, smak, obsługa były doskonałe 🙂
Polecam Wam też na Sycylii, zważywszy na moje, powiedzmy delikatnie trudne doświadczenia kulinarne, o których było „w poprzednim odcinku” koncept enoteca – czyli sklepu winnego połączonego z czymś w rodzaju baru. Są to zwykle bezpieczne kulinarnie miejscówki. Możecie w takiej winiarni wypić dobre wino i przekąsić całkiem dobre jedzenie. Jednym z takich miejsc była Enoteca w mieście Modica, w którym doznaliśmy, jakby to zgrabnie ująć, wyjątkowych doznań kulinarnych, o których pisałam we wpisie o naszych doświadczeniach kulinarnych. W Enotece spróbowaliśmy genialnego wina spod Etny robionego metodą szampańską. Niestety markety pękają w szwach od komercyjnego i niezbyt wyjątkowego prosecco, którego osobiście nie mogę i nie lubię pić, a Włosi mają takie perełki jak właśnie wina musujące robione metodą tradycyjną. Pycha. Wysilcie wzrok, te wina są oznakowane na przedniej etykiecie informacją o metodzie produkcji (metodo classico). W Enotece mają też ciekawe przekąski typu deski serów i wędlin, mówią świetnie po angielsku, i generalnie – co niestety nie jest częste na Sycylii – są zainteresowani gośćmi i świetnie potrafią ich obsłużyć.
Innym tego rodzaju konceptem, z większą ilością jedzenia jest La Salumeria w Syrakuzach, na Ortigii. Jedzenie nie jest może jakieś szczególnie wyjątkowe, ale jest świeże, przygotowane z jakościowo fajnych i lokalnych produktów. To co dla mnie rozwaliło system w La Salumerii, to nietypowy aperol, jakiego mogłam tam spróbować. Dlaczego nietypowy? Bo zamiast na pomarańczę postawiono w nim na bergamotkę. Boszzz jakież to było dobre… Zamiast aperola, dodano do tego koktajlu likieru z bergamotki – Italicusa. Dla mnie Italicus generalnie to było ogromne i bardzo przyjemne odkrycie, o którym już kiedyś pisałam tu, ale miałam świadomości, że tak genialnie może też smakować z winem musującym i z cytryną oraz limonką.
A na deser wino migdałowe
Na koniec chciałam się z Wami podzielić adresem, który jest jak na mnie nietypowy, bo bardzo turystyczny, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę. Chodzi o Bar Turrisi w miasteczku Castelmola słynącym z wina migdałowego i… penisów. Wino migdałowe to jeden z charakterystycznych sycylijskich napitków. Wino jest aż gęste z powodu sporej ilości cukru. Przygotowywane jest na bazie zwykłego wina, które dosładzane jest i dosmaczane bakaliami, a szczególnie migdałami. Przyjemne schłodzone wino migdałowe wypijecie właśnie w kultowym Turrisi Bar w miasteczku Castelmola, nad Taorminą. Symbolem baru jest penis, który odmieniany jest tu przez wszystkie przypadki – w logo, jako bateria w toalecie, jako dekoracja stolików, schodów, ścian, gablotek… Penis jest tu wszechobecny. Jest to turystyczne miejsce, jednak warte odwiedzenia, a wino warte spróbowania. Tak na deser, żeby zwieńczyć sycylijskie wakacje.
Pozdrawiam
Jo