O w Molde – czyli plan doskonały na Norwegię

Jeśli kręci Was Norwegia i nie wiecie od czego zacząć, Molde może być jednym z najlepszych kierunków. Dlaczego? Ponieważ Norwegia to bardzo rozległy kraj – z północy na południe Norwegii (czyli na przykład z Kristiansand do Hamerfest) jest mniej więcej taka sama odległość jak z Hamburga do Calabrii – około 2 200 km – i trudno zwiedzić podstawowe atrakcje podczas jednego pobytu. A wokół Molde jest kumulacja atrakcji turystycznych – fiord Gerianger, droga atlantycka, droga troli, Aalesund… Zobaczycie krajobrazy, w których się zakochacie bez pamięci. Jeśli więc nie macie miesiąca urlopu, aby wynająć kamper i przejechać nim Norwegię, możecie wybrać lot do Molde i zobaczyć koncentrację tego to co w Norwegii najpiękniejsze w skondensowanej formie.

Mnie do Molde zaprowadziła droga atlantycka. Jeśli wrzucicie w internet Atlantic Road i nie poczujecie nic, to faktycznie nie ma co kupować biletów za 78 zł na Wizzair. Jeśli jednak przejdą Was dreszcze i pokażą Wam się takie serduszka w oczach jak na emotikonce, to koniecznie wejdźcie na stronę Wizzair i zarezerwujcie sobie jakiś tani lot do Molde. Jedyna niedogodność tej podróży to fakt, że odlot jest z Gdańska, ale to jest do przeskoczenia. Mnie udało się dolecieć z Warszawy do Gdańska (i z powrotem) za 18 zł Ryanairem, ale jest jeszcze samochód, pociąg, autobusy…

A jak już dolecicie do Molde, to wszystko będzie pięknie. Lotnisko jest małe, pas startowy został zbudowany wzdłuż fiordu, więc lądowanie przysporzy Wam trochę emocji, ale tylko pozytywnych, bo widoki są fantastyczne. Przed wyjazdem zarezerwujcie sobie samochód. To nie jest zbyt turystyczne miejsce, więc wynajem nie powinien być zbyt kosztowny. Na dodatek miałam szczęście i dostałam upgrade i tym samym lepszy i większy samochód. Niemniej jednak w w Norwegii wszystkie samochody z wypożyczalni są zadbane i wszystkie radzą sobie świetnie na krętych i górzystych norweskich dróżkach.

Atlantic roadpiękna i tyle

Droga Atlantycka ma 8.3 kilometra i łączy kilka wysp oraz ląd ośmioma mostami, w tym jeden most Storseisundet jest najbardziej popularnym i najczęściej fotografowanym na Atlantic Road.

Budowę drogi rozpoczęto w 1983 roku. W tym czasie przeszło przez ten teren 12 huraganów . Drogę otwarto w 1989 roku i kosztowała 122 mln koron norweskich. W 2009 była na liście 10 najczęściej odwiedzanych naturalnych atrakcji Norwegii, została też w 2005 roku norweską budowlą wieku, a rok później The Guardian nazwał ją najlepszą wycieczką drogową. Atlantic road wystąpiła też w wielu reklamach.

Droga atlantycka jest spektakularna i kiedy zobaczyłam w internecie zdjęcia wysokich fal, które w tę drogę uderzają, to zaczęłam się pukać w głowę. Po co ja jadę do tego Molde…? Pewnie fala zdmuchnie mnie na Atlantic Road i tyle o mnie słyszeli. Nawet pisałam do biura informacji turystycznej w Molde czy droga ta jest bezpieczna. Pewnie wzięli mnie za idiotkę, ale grzecznie odpowiedzieli, że droga jest bardzo bezpieczna, a kiedy pogoda jest kiepska droga jet po prostu zamykana. Norwegia przoduje w europejskich statystykach pod względem bezpieczeństwa drogowego. Jeździ się tam bardzo przyjemnie, wszyscy są uprzejmi i cierpliwi. Na prawdę nie zastawili na drodze atlantyckiej pułapki na turystów, aby pogorszyć sobie statystyki śmiertelności na drodze.

Kiedy już doleciałam do Molde, odebrałam samochód z wypożyczalni i dojechałam do celu mojej podróży, absolutnie się zachwyciłam. Nie było fajnie, było cudownie. Wiatr wiał jak trzeba, ale nie aż tak mocno, żeby całe fale uderzały w drogę. Nad drogą unosiły się tylko drobne kropelki fal. Na drodze natknęłam się na naszych sąsiadów zza południowej gracy, którzy wyciągali z morza norweskiego makrelę za makrelą 🙂 Nawet chcieli się podzielić swoim łupem, ale jakoś nie bardzo widziałam siebie w hotelu jak przyrządzam te świeżutkie rybki;)

O tym, że droga atlantycka nie jest taka trudna do przejechania może świadczyć też fakt, że w drodze powrotnej, udało mi się nakręcić film z rąsi prowadząc. Oczywiście do tego Was nie zachęcam, ale do pochłaniania tych widoków pełną parą i każdym zmysłem, to już jak najbardziej.

Aalesund

Generalnie nie zachęcam Was do odwiedzania miast w Norwegii, bo piękne są przede wszystkim pejzaże i natura. Aalesund (czytaj Olesund), jest tu wyjątkiem. Nie wiem czy dlatego, że miasto jest wyjątkowe, czy może jednak dlatego, że kiedy wejdziecie na wzgórze z punktem widokowym, niezależnie gdzie spojrzycie będziecie jak ta emotikonka z serduszkami w oczach. Miasto w 1904 roku kompletnie strawił pożar. Rok później zostało odbudowane w stylu secesyjnym. Nigdzie indziej w Norwegii nie spotkacie takiej zabudowy. Dla mnie to trochę taka norweska Wenecja. Przyjemnie spaceruje się po urokliwych uliczkach, fajnie pochodzić po porcie, ale to co trzeba zrobić koniecznie to wdrapać się na punkt widokowy nad miastem. Na pośredniej „stacji widokowej” jest punkt obserwacyjny z przezroczystej materii. Wygląda super, ale wymaga trochę odwagi.

Do Aalesund nie dojedziecie bezpośrednio z Molde, potrzebny będzie prom do Vastnes. Promy pływają dość często, trzeba tylko pamiętać o sprawdzeniu rozkładu. Jest to absolutnie wycieczka na jeden dzień. A jakby co, to do Aalesund też lata Wizzair, więc… wasz wybór jak to sobie zaplanujecie.

Bud

Do Bud nie musicie jechać specjalnie, ale jadąc z Molde na Atlantoc road koniecznie zatrzymajcie się w Bud. Tam są te urocze domki norweskie na wodzie. Tam jest jakiś taki koniec świata i maleńka, urocza latarnia morska, chatki z dachem porośniętym trawą i bluszczem… i to wszystko odbija się w spokojnej tafli wody…

Gdzie spać?

Zatrzymałam się w hotelu Scandic Seilet i Wam też polecam. To cudowny hotel w kształcie żagla, który dosłownie stoi w Moldefjord. Jeśli chcecie poczuć się jak na statku, to jest hotel dla Was. Z okna będziecie obserwować przepływające promy, po jednej dobie będziecie mieć rozkład promów w małym palcu :). Na ostatnim pietrze hotelu jest bar, w którym pogadacie z barmanem o życiu w Norwegii. Hotel jest tuż przy stadionie pierwszoligowej drużyny piłkarskiej Molde FK. Dla też drużyny grał Jo Nesbo, dopóki nie zerwał więzadeł krzyżowych… czyli nie ma tego złego.

Molde to też baza wypadowa do takich miejsc jak wpisany na listę UNESCO Geiranger fiord, czy prowadząca do niego, wybudowana w 1939 roku droga troli – Trollstigen (nieczynna poza sezonem), oraz piękny punkt widokowy w Andalsnes. O Andalsnes pisał Jo Nesbo w swojej serii o Harrym Hole.

Nie bójcie się pogody. Kiedy byłam w Molde, na przełomie października i listopada, było tam dużo cieplej niż w Polsce. Wybrzeże norweskie jest pod wpływem ciepłego prądu zatokowego – Golfsztrom. Byłam też zaskoczona, że nie było praktycznie spadków temperatur w nocy.

Tam jest ciepło i pięknie. Nad Molde również macie wspaniały punkt widokowy na miasto. Można tam dotrzeć samochodem lub zrobić sobie wycieczkę pieszą. Latem dodatkowo są piękne różane ogrody i festiwal jazzu.

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz