Vive le champagne – gdzie w Warszawie na szampana?

Dziś święto Francji. Miałam ostatnio odpowiedzieć na pytanie za co Francję lubię najbardziej. Odpowiedź była dla mnie oczywista: za szampana. Uwielbiam te szlachetne bąbelki, które jako jedyny alkohol mogę pić nawet na śniadanie. Niezależenie od tego czy są to bąbelki delikatne jak w szampanie Veuve Clicquot czy takie bardziej kręcące w nosie jak w klasycznym Mumm Cordon Rouge, niezmiennie mnie kręcą. Dlatego dziś, chciałam opowiedzieć Wam, gdzie możecie podarować sobie odrobinę luksusu i zatrzymać się na lampkę szampana lub zaopatrzyć się w butelkę tego szlachetnego trunku.

Najlepsze szampańskie warszawskie miejscówki

Bubbles – ta nazwa zobowiązuje. Bar Bubbles znajduje się na tyłach Opery Narodowej. Latem ma bardzo przyjemny ogródek, a niedawno powiększył swoje wnętrza o te, po dawnym Antrakcie. Współpracują z House of Champagne, wcześniej Dom Szampana i wiedzą o co chodzi w bąbelkach. Bubbles to miejsce gdzie całkiem dobrze karmią, więc można tam wpaść na regularną kolację czy obiad. To jednak przede wszystkim miejsce na luzie, więc spokojnie możecie tam zatrzymać się na samą tylko lampkę szampana lub innych bąbelków. W sprzedaży na butelki, mają 39 rodzajów szampana, jak na miejsce restauracyjne to na prawdę imponujący wybór. Oczywiście mają również szampana na kieliszki. Dodatkową atrakcją w Bubbles jest możliwość tzw. sabrage czyli otwarcia szampana szablą. Gorąco polecam! Jest to bardzo fajna atrakcja i łatwa sprawa. Trzeba tylko wiedzieć jak i gdzie uderzyć w przygotowaną przez kelnera odpowiednio butelkę. Korek przypina się do łańcuszka przy szabelce więc nikomu nie stanie się krzywda. Przy sabrage, odcinacie szyjkę pewnym ruchem, więc odpada ona nie pozostawiając żadnych drobinek szkła. Pod tym względem też jest bezpiecznie. Zatrzymajcie się tam latem w ogródku, na chwilę lub na dłużej, zwłaszcza, że Bubbles ma to co niestety nieczęsto się zdarza – świetną, kompetentną i miłą obsługę. Oczywiście o innych porach roku też się zatrzymajcie, bo tam jest bezpretensjonalnie i swojsko.

Le Rendez-vous mieści się na Saskiej Kępie w willi, a w zasadzie w jej piwnicach przy ul. Nobla. Wnętrze jest prosto urządzone, ale wszystko przywołuje Francję – obrusy w czerwono-białą krateczkę, tabliczki na ścianach, talerze z francuskimi napisami i … właściciele. W drzwiach lub za barem witają Was Emilia i Gilles. Emilia jest Polką, Gilles pochodzi w Francji i mówi po polsku w jedyny i niepowtarzalny sposób „Pani siadaj tutaj, Pani, czego pije Pani…” i to wszystko z uroczym francuskim akcentem na ostatnią sylabę. Jeśli lubicie ciszę i jesteście introwertykami, możecie być zaskoczeni. Jednak jeśli chcecie poczuć się jak w rodzinie to wbijajcie koniecznie do Gilles’a i Emilii. Są przyjaźni, bardzo rozmowni i fakt, dość głośni. Nie ma tu dużego wyboru szampanów, ale Gilles jako sommelier zaproponuje Wam coś na prawdę fajnego i w dobrej cenie. Opowie Wam też o serwowanej butelce. Gilles prowadzi w swoim lokalu degustacje sommelierskie.
Latem funkcjonuje tu bardzo przyjemny ogródek. Nie jest to typowa restauracja, ani typowy bar, to miejsce, gdzie znajdziecie spory i dobry wybór win, kilka domowych francuskich przystawek i dań oraz to do czego zachęcam szczególnie – wieczory tematyczne. Śledźcie ich na fejsbuniu to nie przegapicie wieczorów z ostrygami czy z naleśnikami bretońskimi w roli głównej. Bardzo fajna domowa miejscówka z uroczymi właścicielami. Możecie wpaść na kolację lub tylko na lampkę bąbelków.

Mielżyński to instytucja. Szampan u Mielża to jest to. Tu też jest dobra obsługa i perfekcyjny dobór win i bąbelków. Bardzo lubię to miejsce. W Warszawie Mielżyński ma dwie lokalizacje;: na Burakowskiej i na Czerskiej. Zdecydowanie bardziej kręci mnie ich pierwsza miejscówka przy Burakowskiej. Zarówno wnętrza jak i ogród są tam zdecydowanie przyjemniejsze. Usiąść w tym ogrodzie z kieliszkiem szampana i ewentualnie z jakąś smaczną przystaweczką to jest to. Mam szacunek do Roberta Mielżyńskiego, który chyba jako pierwszy zbudował taki winno-restauracyjny koncept – miejsce bez zadęcia, w którym goście czują się przyjemnie i swobodnie. Wybór szampanów znowu jest spory i zmienny, ale wiem, że jest świetny. Mam ogromne zaufanie do sommeliera Mariusza Jońskiego, którego znam jeszcze z jego poprzedniej firmy Zacne Wina, ale to dawne czasy. Pan Mariusz po krótki opisie czego oczekujemy zawsze dobierze coś w punkt. Idźcie usiąść w tym uroczym ogródku i rozkoszować się pysznymi bąbelkami, a zimą przy oknie z widokiem na zaśnieżone podwórko szampan również smakuje tam cudownie.

A gdzie na szampańskie zakupy?

Wcześniej Dom Szampana, a od niedawna House of Champagne to instytucja. To koncept sprzedaży i degustacji skoncentrowany wyłącznie na bąbelkach. W sklepie na Przeskok 2 mają ponad 300 etykiet szampańskich. Zaopatrują wielu warszawskich restauratorów. Mają też atelier szampana na Zgody, w dość obskurnie wyglądającej kamienicy, ale w bardzo przyjemnych i eleganckich wnętrzach organizują degustacje. Bardzo przyjemnie posłuchać i poćwiczyć.

Alembik to bardzo elegancki sklep z alkoholami premium, znajdujący się w kompleksie Koneser, przy Muzeum Wódki na warszawskiej Pradze. Alembik ma małe ograniczenie, ponieważ, ze względu na współpracę z Wyborową Pernod Ricard mają w sprzedaży szampany tylko tej firmy czyli z dwóch domów szampańskich Mumm i Perrier Jouët. Ale nawet tak ograniczony wybór daje Wam bardzo zróżnicowane produkty – od mocno wytrawnego Mumma Cordon Rouge, przez Mumma demi-sec czy rocznikowego Mumma millesimé po bardzo delikatny Perrier Jouet we wszystkich odsłonach.

Leclerc Ursynów to dla mnie fantastyczna miejscówka pod wieloma względami. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że nie jestem w stanie przeżyć tygodnia bez zakupów w tym sklepie prowadzonym przez małżeństwo Francuzów Jean Philippe i Anne Magré. Wyjątkowo dbają o swój sklep. Jest tam bardzo dobry wybór francuskich produktów i bardzo dobry wybór francuskich win i szampanów. Są klasyczne duże domy szampańskie, ale są też mniej znane, „butikowe” szampany. Tu znowu rozumiemy jak ważni są ludzie, bo ten świetny wybór win to zasługa sommeliera, również Francuza. No i do tego mają bardzo konkurencyjne ceny.

Podsumowując szampana piję jak Coco Chanel, tylko przy dwóch okazjach – kiedy jestem zakochana i kiedy nie jestem. Zgadnijcie z jakiej okazji napiję się szampana dziś. Oczywiście z okazji święta Francji:)

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, z góry dziękuję za jego udostępnienie.

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz