W Polsce to w tłusty czwartek mamy dyspensę na milion paczkowych i faworkowych kalorii. Powszechnie wiadomo, że w tym dniu kobietom wchodzą w biust, a panom to jak słyszałam chyba… w bicepsy. Francuzi i w ogóle reszta rzymsko-katolickiego świata nie zna tłustego czwartku i koncentruje się na tłustym wtorku, czyli ostatnim dniu przed środą popielcową.
Po moim pięcioletnim pobycie we Francji tłusty wtorek to dla mnie smak absolutnie doskonałych naleśników. Tak, właśnie naleśnikami na słodko objadają się w tym dniu Francuzi. Czasem są pyszne, czasem takie sobie. Natomiast te, które do Instytutu Nauk Politycznych w Bordeaux, gdzie studiowałam, przynosiła Pani Marie Jose, która poza pełnieniem odpowiedzialnych funkcji w administracji Instytutu prowadziła z mężem swój sklepik garmażeryjny, powodowały, że wypadałam z butów. Bosssssz, one były doskonałe. Cieniutkie. Czuć w nich było masełko i cukier i pomarańcze. No i udało się. Ja, studentka z Polski, może i na litość, wyciągnęłam od Marie Jose nie tylko dziesiątki naleśników, ale i ten tajny przepis. No i tadammm.
Proporcje są inne niż w naszych naszych tradycyjnych naleśnikach. Jak nie wiesz czemu coś jest tak pyszne, odpowiedzią w 99% jest masło. Oczywiście do tych naleśników masełka kupcie sobie więcej. Podam porcję, z której mnie wychodzi osiem naleśników, ale osiem to jak mawiał o półlitrówce wódki tata mojej przyjaciółki, ni to ni sio, więc lepiej zróbcie od razu szesnaście. Składniki są proste, a wychodzi cudo.
SKŁADNIKI NA NALEŚNIKI
125 gr mąki
30 gr masła
3 jajka
300 ml mleka
3 łyżki cukru
Łyżka likieru Grand Marnier lub rumu lub innego alkoholu
Szczypta soli
Mąkę przesiać. Dodać jaja, cukier i sól. Wymieszać trzepaczką. Dolewać powoli mleko. Na koniec dodać stopione masło i alkohol. Odstawić na godzinę.
Powiem Wam, że nie zawsze mam czas czekać godzinę i kiedy ciasto nie odpoczywa też świetnie się piecze. Oczywiście smażę je na maśle. Najpierw rozgrzewam patelnię, następnie ściągam z kuchenki i smaruję masłem, które wkładam uprzednio w ręcznik papierowy. Następnie rozlewam ciasto po patelni, cały czas trzymając patelnię nad kuchenką i manewrując nią (patelnią oczywiście;), tak, aby naleśnik był jak najcieńszy. Nawet jak są jakieś prześwity to nic. Ważne, żeby nie były grube. I teraz wypróbowałam dwa sposoby:
- Po usmażeniu posypuję brązowym cukrem i polewam łyżką roztopionego masła i są … doskonałe
- Po usmażeniu polewam sosem pomarańczowym i podgrzewam w sosie na patelni i wtedy są … doskonałe
SOS POMARAŃCZOWY
Sok z 1 sporej pomarańczy
Sok z 1/2 limonki lub cytryny
Starta skórka z ćwiartki pomarańczy
125 gr masła
¼ szklanki cukru trzcinowego
30 ml spirytusu lub 50 ml wódki świetnie nadaje się Grand Marnier, ale może też być lekko spolszczona wersja
Skarmelizować cukier w rondelku, dolać delikatnie sok z pomarańczy i nie przejmować się jak cukier stwardnieje. Roztopi się w naszym sosie z czasem. Dodać też startą skórkę oraz ćwiartki wyciśniętej pomarańczy, zredukować i dodać masło. Pomarańczę na koniec usuwamy.
Naleśniki można polewać małą ilością sosu i posypać niewielką ilością cukru zaraz po usmażeniu. Następnie składać je w takie ćwiartki i przed podaniem podgrzać wraz z tym cudownym sosem na patelni. Cudownie przesiąkają sosem. Mają być maślane i rozpustne.
Bon appetit!!!
Votre Jo