Jeśli już mam sobie zapodać dawkę węglowodanów, to nie mam żadnych wątpliwości, że najlepsze do tego są … ziemniaki 🙂 Kartofle, pyry, bulwy, barabole, rzepy, swapki – to wszystko regionalne nazwy naszych cuuudownych ziemniaków. No w sumie nie do końca naszych, bo ziemniaki przywędrowały do nas z Ameryki. A my przyjęliśmy je z radością. Zwłaszcza od kiedy odkryliśmy, że świetnie nadają się do przerabiania na wódkę. Francuzi na ziemniaki mówią „pomme de terre” czyli jabłko z ziemi. I coś w tym jest – jabłko to prosty i jeden z najcudowniejszych owoców, świetnie wykorzystany marketingowo przez Steva Jobsa i jego wspólników. A ziemniak? Proste, cudowne warzywo, które ma tysiące zastosowań nie tylko w kuchni.
Jedno z najcudowniejszych dań z kartofelka, to placki ziemniaczane. Dla mnie petarda. Tylko zawsze miałam problemy, żeby zapamiętać i odtworzyć właściwe proporcje klasycznych placków. Mojej mamie wychodzą fantastycznie. Ona dodaje do nich mąkę i jajka, oczywiście jak zapytam ile, to odpowiedź brzmi: „No wiesz, tak na oko”. No właśnie nie wiem, bo mnie nigdy na oko nie chciało wyjść i smakowało tak sobie.
Poniżej najprostszy, autorski przepis na placki ziemniaczane bez żadnych dodatków. Najpyszniejsze.
SKŁADNIKI
Ziemniaki – około 800-1000 gr na dwa placki na całą patelnię
Olej / oliwa – 2-3 łyżki
2 szalotki lub 1 średnia cebula
Sól, pieprz, rozmaryn – do smaku
Dodatki
Łosoś
Kwaśne mleko lub kwaśna śmietana
lub wszystkie inne według zachcianek.
Najpierw należy zetrzeć ziemniaki na tarce. Oczywiście są gatunki ziemniaków, które bardziej niż inne nadają się do placków. No i faktycznie jedne są bardziej soczyste, inne mniej. Z łakomstwa robiłam placki ziemniaczane ze wszystkich możliwych gatunków ziemniaków i … zawsze były pycha. Jeśli miałam w domu tylko drobniutkie, kształtne i gładkie ziemniaczki, dokładnie je myłam , pozbywałam wszelkich niedoskonałości odcinając takowe nożem i tarłam w całości, razem ze skórką. Takie typowe, mniej finezyjne ziemniaki obieram oczywiście ze skóry i ścieram na grubej (nie najgrubszej) tarce. Odciskam z nich sok. Dodaję startą na drobnej tarce szalotkę lub cebulę, przyprawy (sól, rozmaryn, odrobinę pieprzu) i odrobinę oleju (około łyżki). Wszystko dokładnie mieszam.
Rozgrzewam patelnię z łyżką oleju. Na rozgrzaną patelnię wykładam starte i przyprawione ziemniaki. UWAGA!!! Patelnia jest ważna. Musi być super, taka, do której nic nie przylega. Ceramiczne często zawodzą. Silikonową szpatułką rozkładam i ugniatam starte ziemniaki tak, aby utworzyły regularne i zwarte kółko na całą patelnię. Po kilku minutach, placek będzie zwarty, zobaczycie, że ziemniaki nawet po stronie nie przylegającej do patelni nie będą już surowe i to jest moment na odwrócenie placka. Mniej więcej po 4-5 minutach.
Na drugiej stronie smażycie już ciut krócej 3-4 minuty. Zobaczycie jak Wam placek będzie się zmieniał. Ma być złoty, ale nie przypalony. Staram się dawać minimum tłuszczu i smażyć na średnim – mocnym ogniu. Tak, żeby się nie przypalał, a tylko pięknie ozłocił i był cudownie chrupiący. Nie smażę placka w tłuszczu, tylko na rozgrzanej patelni, posmarowanej tłuszczem.
Ważne, że placek wychodzi chrupiący. Jednak ta wersja może mniej smakować miłośnikom placków z cukrem, bo placek nie jest tłusty i nie będzie tego efektu rozpuszczania się cukru w tłuszczu. Oczywiście nikt nie zabrania wlać więcej tłuszczu 🙂
Osobiście jestem fanką wersji z wędzonym łososiem i z kwaśnym mlekiem, ale oczywiście róbcie według waszych preferencji. Mam też swojego ulubionego łososia. Odkąd odkryłam łososia Mowi, mam ciągle zapas w lodówce. Teraz też 🙂 Łosoś ten jest produkowany w Polsce.
Kwaśne mleko podaję osobno w kokilce, a łososia skropionego cytryną obok placka. Im później wyjmiemy mleko z lodówki tym lepiej. Uwielbiam to odczucie mieszania świeżego łososia, chłodnego kwaśnego mleka z gorącym, chrupiącym plackiem.
SMACZNEGO!!!
Jo
Spodobał Ci się ten przepis. Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz go udostępnisz i / lub polubisz na Facebooku.