WSPIERAM GASTRONOMIĘ CZYLI MIAŁO BYĆ O BIGOSIE, ALE NIE UDAŁO SIĘ

Dziś wpis miał być trochę jak danie, o którym chciałam napisać czyli choucroute. Jest to rodzaj bigosu pochodzącego z Alzacji. Mój dzisiejszy wpis miał być trochę jak „bigos”, bo chciałabym Wam napisać przepis na francuski bigos choucroute oraz opowiedzieć trochę o aktualnej sytuacji w gastronomii. Chciałam Wam też podpowiedzieć, gdzie choucroute możecie kupić w Warszawie. Ale już nie napiszę, bo restauracja, która je serwowała właśnie zamknęła swoje podwoje. Mam nadzieję, że tylko czasowo. Smutne, prawda? Więc o choucroute będzie w następnym odcinku, a dziś słów kilka o tym, jak robiąc sobie dobrze, można pomóc tym, których koronawirus bardzo niefajnie atakuje.

Nie trudno sobie wyobrazić, że ofiar ekonomicznych koronawirusa jest zdecydowanie więcej niż osób fizycznie zaatakowanych przez COVID-19. Wszystkie akcje robienia zakupów czy wyprowadzania psów dla osób starszych lub osób z grupy najwyższego ryzyka są fantastyczne i angażujcie się w nie jeśli tylko i ile tylko możecie. Ale dodatkowo możecie też pomóc inaczej.

Kiedy w Polsce zamknięto kina, teatry i restauracje oraz zawieszono możliwość lotów i podróży zagranicznych, jest ogromna grupa przedsiębiorców, dających setki tysięcy miejsc pracy, którzy mają teraz wyjątkowo pod górkę i których dalsze być lub nie być stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Państwo podejmuje jakieś próby pomocy przedsiębiorcom w postaci tarczy antykryzysowej, ale nie są to kroki, które faktycznie pozwolą im przetrwać. Są już głosy, że tarcza nie starcza.

Dziś chciałam napisać szczególnie o restauratorach. Tyle razy miałam przyjemność być goszczona jak królewna i jeść jak cesarzowa w wielu restauracjach w Polsce i na świecie… Dziś napisałam szczególnie o jednej, ale chcę zaznaczyć, że dotyczy to KAŻDEJ RESTAURACJI, która jest szczera, podaje pyszne jedzenie i gości Was tak, że nie możecie doczekać się na kolejną wizytę.

Restauratorzy, podobnie jak kilka innych sektorów, znaleźli się teraz w wyjątkowo paskudnej sytuacji, bo koszty stałe zostały. Muszą opłacać czynsz, podatki, wynagrodzenia swoich pracowników i część mediów. A przychody? Są zerowe lub prawie zerowe.

Mam nadzieję, że państwo przyjdzie im z realną pomocą w tej nieciekawej sytuacji. Ale przede wszystkim powinniśmy być solidarni z nimi my – klienci, dla których oni przez wiele lat wykonywali kawał dobrej roboty. Gotowali pysznie, serwowali pięknie, doglądali nas, żebyśmy mogli sobie te pyszności pałaszować w jak największym komforcie i jak najlepszej atmosferze. Nie pozwólmy, aby kolejne miejsca musiały zamykać swoje podwoje, a przy tym zróbmy sobie trochę przyjemności w  ten trudny czas.

Możecie zrobić małą – wielką rzecz: możecie z taką samą częstotliwością jak odwiedzaliście Wasze ulubione restauracje, zamawiać teraz na wynos. Możecie urządzić ukochanemu / ukochanej genialny obiad czy kolację przy świecach w domu. W większości przypadków nie musicie nawet wychodzić z domu. Wszystko podwiozą Wam pod drzwi.

Wczoraj zrobiłam sobie wielką przyjemność zamawiając obiad w moim ukochanym Ale Wino przy Mokotwoskiej.

Ale Wino jest otwarte we wszystkie dni tygodnia poza niedzielami. W obecnym czasie, ich kuchnia działa od 12 do 20, a sama restauracja jest otwarta do 21. Mają też w swoim lokalu świetny wybór win i genialnie Wam doradzą wino, które wpasuje się doskonale w Wasz  gust. Chcecie zorganizować sobie kolację przy świecach? Nic prostszego. Możecie zamówić zestaw u nich. Przepyszne zestawy przystawka i danie główne kosztują 45 zł. Z dowozem do domu 55 zł. To jest naprawdę super cena za niesamowitą jakość jaką dostajecie.

Wczoraj w zestawie była na przystawkę francuska zupa cebulowa z grzanką lub terrine z kaczki z foie gras, chutneyem z gruszki i tostowaną brioche. Na danie główne było risotto z suszonymi pomidorami lub pierś z kaczki z musem z kalafiora i suszoną śliwką

Skomponowałam sobie zestaw „kaczy”. Czyli na przystawkę zamówiłam genialną terrine z kaczki, której już próbowałam przy okazji gęsiny na Świętego Marcina i opisywałam tutaj  – to był gruby plaster mieszaniny kaczego mięsa z kawałkami szlachetnych tłustych kaczych wątróbek foie gras i z innymi genialnymi tajnymi ingredientami. Na pewno były tam jeszcze kawałki suszonej brzoskwini i coś ostrzejszego. Może ocet? Nie wiem. Ale razem z podanym do terrine kwaskowatym, przepysznym chutneyem (czyli czymś w rodzaju konfitury na sposób wytrawny) tworzyło to kompozycję na poziomie mistrzowskim. Do tego miała być brioszka, ale był chleb. Chleb „firmowy” Ale Wino. Nie wiem czy to niej najlepszy chleb jaki jadłam. Na pewno jest to najlepszy chleb jaki kiedykolwiek podano mi w restauracji. On ma pyszną chrupiącą skórkę, jakieś takie ziarna w środku. To jest poezja. I tę poezję możecie kupić na wynos za 10 zł. Nie będziecie żałować. Wciągniecie go nosem do ostatniego okruszka.

A danie główne… Pierś z kaczki przypieczona na różowo. Delikatna, mięciutka, przyprószona jeszcze płatkami soli, czyli przyrządzona na najlepszym poziomie. Do kaczki był podany świetny sos z suszoną śliwką oraz puree z kalafiora. Ale jakież to było puree – tak delikatne, konsystencja była zaskakująco kremowa i genialnie przyprawione… W  zestawie były jeszcze buraczki. To jest cudowny klasyk – kaczka w buraczkach. Tu buraczki były pocięte na tak cieniutkie plasterki, że układały się jak tkanina, a nie jak warzywo. Boszzz. Te buraczki to był kolejny przejaw geniuszu kucharza. Ugotowane w sam raz, jędrne, ale nie twarde. Trochę tłuste i trochę kwaśne. Jedna rzecz tylko jest słaba w tym daniu – buraczków jest za mało. Ja bym te buraczki chciała jeść z duuużej miski.

Podsumowując jakość genialna, cena bardzo rozsądna. Ciastko kupiłam w sąsiadującej z Ale Wino cukierni Kukułka. To ciastko karmelowo-orzechowe wiewiórka. Nie chcę wiedzieć ile ma kalorii, ale jest pyszne.

I oni w Ale Wino takie cuda robią codziennie 🙂 W niedziele się tyko regenerują.

Jeśli byliśmy dopieszczanymi gośćmi takich cudnych, szczerych fajnych restauracji, które teraz muszą borykać się z niecodzienną sytuacją, to bądźmy solidarni i kupujmy, albo bądźmy samolubni i też kupujmy. Solidarni, bo za to dotychczasowe rozpieszczanie mamy okazję teraz w pewien sposób się odwdzięczyć. A samolubni, bo możecie samym sobie zrobić wielką przyjemność takiej jakości jedzeniem, a dodatkowo zabezpieczyć swoje ulubione miejsca przed okropnymi ewentualnymi skutkami tego paskudnego COVID-19.

Kupujmy na wynos! Wspierajmy gastro!

Smacznego

Jo

Ps. Uważasz, że ten wpis powinno przeczytać więcej osób? Będzie mi bardzo miło jeśli  go udostępnisz i  polubisz.

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz