Lancaster county – z wizytą u Amiszów

Wracając znad Niagary w kierunku Nowego Jorku bardzo chciałam zobaczyć obrazki – znane mi do tej pory tylko z telewizji – ascetycznego życia Amiszów. Zaczęło się od znalezienia super miejscówki przez Airbnb.

Było to Aunt Lydia’s Guest Home w Bird in Hand (Basiu, świetny wybór). Przyjechaliśmy tam późnym wieczorem, martwiąc się czy w takim amiszowym domu to w ogóle będzie elektryczność. Pierwsze co nas zaskoczyło to fakt, że wjeżdżając wieczorem do Amish Country w Lancaster County, zastaliśmy prawie totalną ciemność. Prawie, bo a przykład w wjeżdżając na zabudowany drewniany most – taki prawdziwy jak z amerykańskich filmów typu Domek na Prerii – dostrzegliśmy jakieś blade światełka po obu stronach mostu. Coś jakby dwa rowery jechały w naszą stronę po przeciwnych stronach mostu. Zatrzymaliśmy się przed wjazdem bo jakoś opcja rowerów mnie nie przekonywała. I słusznie, gdyż te blade światełka to były lampy amiszowego powozu, który akurat zjeżdżał z mostu prosto na nas. Udało się uniknąć katastrofy. Nie rozjechaliśmy na szczęście naszą sporą wypożyczoną Kią pierwszych napotkanych mieszkańców Lancaster.

U Lydii i Daniela

Kiedy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że dom naszych gospodarzy jest cudownym, bardzo zadbanym i czystym miejscem z duszą. I o czystość mieliśmy dbać od progu, bo od razu poproszono nas o zdjęcie butów. Sami gospodarze nawet w ogródku chodzili w skarpetach. Mimo, że przyjechaliśmy bardzo późno Lydia i Daniel czekali na nas i poświęcili nam jeszcze sporo czasu, żeby odpowiedzieć na nasze wszystkie pytania i zadać swoje, bo dla nich Europa jest dość egzotycznym miejscem. Ucieszyliśmy się, że dom ma wszystkie udogodnienia. Przede wszystkim jest podłączony do prądu 😉 a ja miałam nawet to szczęście, że w moim pokoju był ekspres do kawy i barek ze snackami, w razie małego głodku. Lydia i Daniel nie gotują, ale są szczerymi wspaniałymi ludźmi. Są Mennuitami. Jest to wyznanie chrześcijańskie, ale z nieco mniej surowymi regułami niż mają Amisze. Stąd u Lydii i Daniela nie znajdziecie radia i telewizji, telefon komórkowy i internet już tak. Dostaliśmy hasło do wi-fi 🙂 prawie od razu. Daniel jest bardzo kontaktową osobą i bardzo chętnie odpowiada na wszystkie pytania. Polecił nam dwa najpyszniejsze adresy w Lancaster , ale o tym nieco dalej. Lydia jest przewodniczką w Amish Village. To również miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić.

Jeszcze tylko dodam, że poza bardzo udanym pobytem, wygodnym, czystym i zadbanym miejscem, otrzymaliśmy od gospodarzy książkę ilustrowaną o Amiszach wydaną przez ich córkę wraz z dedykacją oraz pomidory z ogrodu na drogę. Takie miejscówki zapamiętuje się na długo i ma się ochotę do nich wracać i polecać.

Katie’s Kitchen

Katie’s Kitchen to miejsce, gdzie możecie zjeść lunch, obiad i kolację. To znaczy z tą kolacją to bym uważała, bo zamykają o 19.30, ale na śniadanie dawajcie śmiało. Otwarte już od 7.30. Obsługują tam Panie w amiszowych strojach i kuchnia jest nieco lżejsza i bardziej domowa, a może nawet można by rzec, że bardziej europejska niż w innych częściach USA. Znaleźliśmy tam między innymi zwykły jogurt z musli i z owocami. Co za miła odmiana. Od razu się nań rzuciliśmy, po tonach bekonu jakie chłonęliśmy na śniadania wcześniej. Znajdziecie tu oczywiście obfite zestawy śniadaniowe od 5.75 USD, są też pyszne omlety w podobnej cenie. Wszystko jest tu świeże, uczciwe i smaczne. No może poza sosem pomidorowym, ostrzegam, jest tak nasaturowany cukrem, że po zjedzeniu łyżeczki nie będziecie mogli patrzeć na słodkie do wieczora.

Precle, magiczne precle

Kto nie lubi precli? Ja kocham. Każdą wizytę w Niemczech zaczynam od precla. Za każdym razem kiedy jestem na lotnisku we Frankfurcie tuptam do takiego stanowiska, gdzie mają najlepsze precle na tym olbrzymim lotnisku. Uwielbiam te najzwyklejsze z grubą solą. Więc kiedy Daniel, u którego mieszkaliśmy zapytał mnie czy chcę adres, gdzie robią najlepsze precle nie wahałam się ani chwili, zanotowałam wszystko i pojechaliśmy czym prędzej w to miejsce. Nazywa się Countryside Roadstand i mieści się przy 2966 Stumptown road w Ronks w Pensylwanii. Jest to generalnie sklep z produktami Amiszów. Są tam zarówno produkty spożywcze – jaja w słoikach, piwa domowe, nabiał, jak i lalki, ozdoby domowe, kosmetyki i absolutnie przecudowne patchworki – naprawdę Panie tam mają anielską cierpliwość i robią tam patchworkowe dzieła sztuki. Nie jest tanio, ale jeśli planujecie kupić takie cudo i możecie odwiedzić to miejsce, to taki zakup zróbcie koniecznie właśnie tam. Ale abstrahując od pięknych patchworków, musicie spróbować ich precli. To nie jest przekąska – to również jest dzieło sztuki. Ponieważ najwyraźniej precli sprzedają tam sporo, pieką je na bieżąco i dostajecie cudowne, cieplutkie precelki. Nie wiem jaka jest ich tajemnica, ale podejrzewam, że gdzieś pojawia się masło. Nie jadłam nigdy lepszych. W tajemnicy powiem Wam, że moja przyjaciółka kupiła trzy precle dla siebie i dla dzieci. No i dzieciom, które w momencie kupna precli próbowały akurat amiszowych lodów – też bardzo dobrych, cudnie kremowych- nie było dane spróbować precelków. Mama sama przeprowadziła degustację 😉 Jedźcie tam jeśli możecie, bo absolutnie warto.

Amish village

Największą atrakcją turystyczną tego regionu jest Amish Village. Oczywiście nie jest to aktualnie funkcjonująca wioska tylko rodzaj skansenu, ale doskonale oddaje klimat aktualnego życia Amiszów. Zwiedzicie tradycyjny dom, wraz zze wszystkimi jego częściami, wypposażeniem, strojami, ozdobami. Zobaczycie też amiszową szkołę z prawdziwą nauczycielką, będziecie mogli usiąść w ławce i wykazać się przy tablicy. Będziecie mogli też usiąść w amiszowym powozie oraz dokarmić zwierzęta na farmie. Kozy są rozbrajające. Przewodnik opowie Wam ile sukienek mają Amiszki i w jakich kolorach, jak Amisze radzą sobie z ubezpieczeniem społecznym, jaki mają stosunek do fotografii i czy mogą czytać gazety, no i jak to jest z tym dostępem do elektryczności. Miejsce jest mega ciekawe. Wycieczka po wiosce kosztuje 10 USD, natomiast za 23 USD można wykupić wycieczkę busem po okolicy. Z tym, że i tak poruszając się po okolicy wszędzie będziecie widzieć amiszowe rodziny w ich powozach oraz pranie suszące się na wysokości kilku metrów. Jak te Amiszki je tam wciągają…?

Czym jeszcze przyciąga Lancaster?

W bardzo komercyjnych i niezbyt czystych Stanach, ten region to absolutna oaza spokoju, braku komercji, czystości. Macie poczucie cofnięcia się w czasie co najmniej o 100 lat. Zobaczycie scenki żywcem wycięte z nieco naiwnych filmów o Ameryce początku XX wieku. Amisze w swoich tradycyjnych strojach i powozach, drewniane mosty, złocące się pola… No takka amerykańska wersja Inwokacji Pana Tadeusza 😉 Jeśli chcecie troszkę odpocząć od amerykańskiego zgiełku, koniecznie odwiedźcie Lancaster w Pensylwanii.

Korzystajcie z tego spokoju, prawdziwej kuchni i sielskich widoków 🙂

Spodobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło jeśli go polubisz i/lub udostępnisz. 🙂 Dziękuję

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz