5 subiektywnych spostrzeżeń na temat Francuzów

Dziś 14 lipca – Święto Francji, święto Francuzów, które swoje podłoże ma w Rewolucji Francuskiej. To właśnie 14 lipca 1789 roku, tłum Paryżan ruszył na Bastylię – ciężkie więzienie kojarzone z monarchią absolutną. Symbolicznie właśnie ten dzień uważa się za początek Wielkiej Rewolucji, zakończenie epoki monarchii i początek Francuskiej Republiki.

Miałam przez 5 lat okazję poznać tę Republikę od środka, mieszkając w cudownym regionie Bordeaux. Chciałam Wam opisać spostrzeżenia z tych moich francuskich lat.

  1. Jedzenie to rzecz święta

Dla Francuzów jedzenie to wartość absolutnie niepodważalna. Nie jemy po to, żeby żyć, lecz zdecydowanie żyjemy po to żeby jeść. I to jeść dobrze. Życie rodzinne, przyjacielskie, biznesowe toczy się przy stole. We Francji tak jest od zawsze, my ciągle jeszcze się tego uczymy. Francuz jest w stanie przejechać dziesiątki kilometrów, żeby kupić idealny antrykot z danej rasy krowy na przykład z akwitańskiej blondynki – serio jest taka rasa – albo kaczkę z regionu Sud-Ouest. A później z równie dużą atencją przyrządzić z tych cudownych produktów jeszcze cudowniejsze potrawy. I nie ma przebacz. Potrawa MUSI być przyrządzona idealnie. Nic nie wkurzy bardziej Francuza niż przeciągnięty stek, rozgotowane warzywa czy nawet złe pocięcie mięsa przed smażeniem. Wszystko musi być zgodnie ze sztuką kulinarną. I to jest git. Wierzcie, że te drobne różnice mają później ogromne odzwierciedlenie w smaku. Wiecie, że najlepsze steki z grilla wychodzą na suszonych gałęziach winogron, które nazywają się sarments? Faktycznie jest różnica w smaku. Tyle tylko, że we Francji rzeczone sarments można kupić prawie na każdej stacji benzynowej w regionach produkujących wino, u nas pewnie winiarze wyrzucają je do śmieci. Podsumowując: jedzenie jest święte, ma być przyjemnością i błędów nie wybaczamy.

2. Higiena nie jest rzeczą świętą

Jadąc pierwszy raz do Francji jako młoda studentka z postkomunistycznego kraju, na początku lat 90 ubiegłego stulecia (brzmi jakbym była strasznym dinozaurem), miałam trochę kompleksów. Miałam świadomość, że daleko nam jeszcze do rozwiniętych państw  Europy zachodniej, a jednym z takich „wskaźników” były dla mnie na przykład paskudne polskie toalety (z tamtych lat). Myślałam, że są najohydniejsze na świecie. Ale we Francji zrozumiałam, że nie do końca. Francuzi znienawidzą Cię jeśli ich najlepszy stek potraktujesz tłuczkiem do mięsa, ale zupełnie nie będzie im przeszkadzać jeśli zamiast mydła zaczniesz używać perfum i zupełnie zapomnisz, że muszla klozetowa potrzebuje jakiegoś płynu przeciw zarazkom. Łazienki we Francji to często newralgiczny punkt mieszkań. Poza tym nie jest niczym nadzwyczajnym załatwianie tej mniej krępującej potrzeby przez panów w miejscach dość przypadkowych, typu drzwi napotkanej stodoły, tudzież drzewo w centrum miasta. Przecież wiadomo, że już na dworze francuskim kąpiele mogły nieść za sobą straszne choroby. Nie wolno było więcej niż raz na miesiąc, a dla cherlaków to i na pół roku… Chyba z tej przyczyny francuskie perfumy są tak fantastyczne.

3. Moda to przyjemność, ma cieszyć oko

Francja to mekka mody. Największe domy mody mają właśnie tam swój początek. Coco  Chanel, Yves Saint Laurent, Sonia Rykiel, Thierry Mugler, Hubert de Givenchy, Nina Ricci … To tylko kilka francuskich nazwisk, które podbiły świat… Oczywiście ceny tych ciuchów przerastają możliwości finansowe przeciętnych ludzi niezależnie gdzie mieszkają, ale Francuzi …  wcale nie muszą dysponować jakimś ogromnym budżetem, żeby wyglądać dobrze. Ba, nie tylko dobrze, ale świetnie. Grają dodatkami: fajny szalik, dobre buty, świetna torebka, bezpieczne, a jednak trochę odważne kolory. Warto popatrzeć zarówno na panie jak i na panów przechadzających się ulicami Francji, żeby zainspirować się fajnymi pomysłami.

4. No, ale skromni to my nie jesteśmy

Francuzi są bardzo otwarci. Generalnie, nawet jeśli Front Narodowy zbiera jakieś głosy poparcia i sieje populistyczne idee szukając wspólnego wroga, nie udaje im się rozpalić we Francuzach złych duchów. No, ale jednak… tak jak „Polska jest mesjaszem narodów” tak jedno z powiedzeń Francuskich mówi, że L’Impossible n’est pas Francais czyli, że niemożliwe nie jest francuskie. Bo przecież taki Francuz może wszystko. Jak zburzył Bastylię to już nic go nie powstrzyma. Przecież wiadomo, że Francja jest najpiękniejszym krajem. A czy ktoś ma jakieś wątpliwości co to tego, że francuska kuchnia jest najlepsza… I wina wiadomo, że tylko francuskie da się pić etc. Francuzi są  przekonani o swojej wspaniałości, pięknie swojego kraju, swojej wybitnej kuchni i mieszkańcach i chyba dobrze. Tylko taki dowcip mi się przypomniał jak Bóg tworzył świat no i tworząc Francję powstało  skinieniem palca bożego Morze Śródziemne, Morze Północne, Atlantyk, Alpy, Pireneje, Masyw Centralny … i Bóg się trochę przeraził, że przesadził z tym pięknem i bogactwem natury i … dla równowagi stworzył Francuzów. Przepraszam wszystkich moich cudownych Francuskich przyjaciół, ale musiałam 😉

5.Regionalnie i lokalnie

Francja to kraj samorządów. Oczywiście, że jest to Republika, którą łączy wiele wartości na poziomie centralnym, ale równie ważne są tu  społeczności lokalne: gminy, departamenty, regiony. W Polsce mamy około 2500 gmin, we Francji jest ich niemal 35 000. Każdy chce mieć wpływ i ma wpływ na to co się dzieje blisko niego i trochę dalej. W wyborach samorządowych jest taka frekwencja jak u nas w prezydenckich. Ale ta „lokalność” Francuzów jest nie tylko ważna dlatego, że mieszkańcy mają wpływ na to co ich otacza. To równie ważne z powodu … patrz punkt pierwszy, jedzenia. Wszyscy pielęgnują swoją lokalną kuchnię i lokalne produkty jak największy skarb. Jeśli ktoś wybiera się w inny region Francji ma społecznych obowiązek przywieźć swoim bliskim to co w tym regionie najlepsze. Nawet tylko przejeżdżając przez region na zachodzie Francji – Vandee, musowo musiałam obdarować znajomych czymś w rodzaju chałki stamtąd (brioche vandeenne). Mój były facet, Francuz, kiedy tylko wyprawiał się do Bretanii, wracał z kilkoma skrzyneczkami ostryg z tego regionu właśnie dla mnie i dla naszych znajomych. A jeśli jakiś kumpel był w Normandii, a nie przywiózł calvadosa, albo chociaż camemberta to należy się zastanowić czy warto się z nim nadal spotykać.

Francuzi niewątpliwie zasłużyli się światu tworząc szampana (którym pisałam więcej tu oraz tutaj), fois gras czy bitą śmietanę.

Vive la France!!!

Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam tym postem, wierzę, że nie, bo Francuzi mają ogromny dystans i poczucie humoru

Jo

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz