Covid-19 – czy warto się testować?

Nie jestem epidemiologiem, nie znam się na medycynie lepiej niż przeciętny Polak i nie zamierzam Wam wypisywać tutaj lekarskich mądrości bo od tego są prawdziwi eksperci. Natomiast przeszłam ostatnio przez system publiczny test na COVID-19, jestem pod sporym wrażeniem i tym chciałam się z Wami podzielić. Publiczny system zdrowia kojarzy mi się w Polsce z bezsilnością, z kolejkami tak długimi, że nie wiemy czy doczekamy badania. Niby jestem osobą zdrową, ale kiedy zerwałam więzadło krzyżowe czy musiałam „naprawiać” uszy w związku z nagłą głuchotą, system publiczny okazywał się niewydolny i musiałam nieźle nadszarpnąć swój budżet, żeby stanąć na nogi. Dlatego, do badań Covid przez NFZ podchodziłam, delikatnie mówić sceptycznie. Ogarnęło mnie przerażenie i zalało mnóstwo pytań. Testować się? Siedzieć w domu i nic nie mówić? Zadzwonić prywatnie do lekarza? Co mam zrobić?

Po kilkugodzinnej walce z myślami postawiłam na fakt, że postawę obywatelską mam we krwi. Chodzenie na wybory, segregowanie śmieci, reagowanie na szkodliwe łamanie przepisów, jak na przykład zajmowanie miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych, czy generalnie chamstwo na drodze etc. to moje zachowania. Powiedziałam sobie więc, że nie mogę się schować w moim mieszkaniu i wynosić mimochodem śmieci czy robić „potajemnie” zakupów w Biedrze mogąc roznosić po cichutku koronę.

Na początku obawiałam się, że wizytę u lekarza NFZ umówię najwcześniej na „za tydzień”, test zrobią mi przy pomyślnych wiatrach z jednodniowym opóźnieniem, wynik będę miała za 3 dni, system do kwarantanny się zawiesi i będę uziemiona przez kilka tygodni. A co się okazało? Za pierwszym razem, kiedy zalogowałam się do systemu, faktycznie najbliższe terminy były za dwa dni. Jednak, kiedy zalogowałam się po raz trzeci, zwolniło się kilka terminów w danym dniu, dzięki czemu teleporadę miałam już po godzinie od jej umówienia. Lekarz był przemiły, ale wyczułam w jego głosie ten trend, że ludzie testów się boją, więc proponował mi test dość „ostrożnie” uprzedzając o kwarantannie. Ja już przed teleporadą zdecydowałam, że trudno, wchodzę w to. Wtedy lekarz podał mi numerek uprawniający do testu. Na stronie rządowej sprawdziłam, gdzie jest najbliższy punkt, w którym taki test mogę zrobić. I to był chyba najsłabszy punkt, bo strona nie jest intuicyjna, na mapie nic nie znajdziecie. Placówki nie są oznaczone pod kątem formy testowania – czy to drive through czy nie. No, ale znalazłam znajomą placówkę na Ursynowie i tam się właśnie udałam, obawiając się czy zdążę zrobić test, bo była już 11, a ta akurat placówka pracuje tylko do 12.00.

Kiedy podjechałam pod punkt pobierający testy byłam rozczarowana, bo nie było tam ani samochodów, ani ludzi. Pomyślałam, że placówka jest już pewnie zamknięta czy przeniesiona… gdy nagle z budki wyszedł pielęgniarz w tym kosmicznym kombinezonie w stylu Teletubisiów. To, że stroje są śmieszne, i pewnie skrajnie niewygodne, nie zmienia faktu, że zawsze miałam, a teraz mam jeszcze większy szacunek do personelu medycznego, zwłaszcza takiego prawdziwego, z powołaniem. Pan spisał wszystkie moje dane, w tym numer testu, który dostałam od lekarza NFZ i a za chwilkę pojawiła się pielęgniarka, która pobrała materiał do badań. Fakt, że kiedy Wam dłubią w nosie, to macie wrażenie, że ten patyczek do badań za chwilę wyjdzie Wam okiem. Nieprzyjemne to, ale to chwila moment. Zważywszy, że dzięki temu badaniu możecie uchronić kogoś przed chorobą, a nawet przed śmiercią, to na prawdę pikuś.

No i teraz wynik. Pomyślała, że kurcze, pewnie będzie za trzy dni. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Jednak pielęgniarka poinformowała mnie, żeby sprawdzić już wieczorem… Hurra!!!

Po powrocie do domu zadzwonił do mnie bot z sanepidu, informując mnie, że właśnie objęta zostałam kwarantanną, która zakończy się za 10 dni. Mam również zainstalować na smartfonie aplikację Kwarantanna domowa i wykonywać zadania pojawiające się w aplikacji. Po ściągnięciu aplikacji, moim zadaniem było zrobienie sobie zdjęcia w domu i przesłanie go przez aplikację. Uczyniłam to niechętnie, bo zdałam sobie sprawę jak paskudnie wyglądam ;).

Około 19 zalogowałam się do systemu Diagnostyki, bo to u nich robiłam badanie. Wyniki testów i inne Wasze dane dostępne są też w systemie pacjent.gov.pl, ale niestety w związku z awarią mojego banku nie mogłam zalogować się do systemu publicznego. Niezależnie od logowania, na mój numer telefonu podany przy badaniu, około 20.00 przyszedł SMS, że dostępny już jest mój wynik testu. Więc dawaj do kompa. Wynik był na szczęście negatywny. Przed północą aplikacja Kwarantanna domowa poinformowała mnie o zdjęciu kwarantanny.

Wszystko przebiegło wzorowo i mam nadzieję, że nie tylko ja mam takie doświadczenia. Mam nadzieję, że od początku pandemii system opieki zdrowotnej po prostu w tym obszarze został usprawniony. Dlatego nie bójcie się robić testów. To nie jest trudne, to nie jest tak upierdliwe. System działa i zważywszy jakie konsekwencje może mieć łażenie po mieście czy do pracy z panem Covidem, na prawdę warto zrobić test. Wiem, że macie różne sytuacje i siedzenie w domu, może Wam bardziej utrudnić życie niż mnie. Mam to szczęście, że większość rzeczy mogę robić w domu. Warto jednak pomyśleć, że możemy zaoszczędzić komuś poważnych skutków tej mega niefajnej choroby.

Sorki, za taki tekst przed świętami. Następny dla równowagi, będzie o ajerkoniaku :).

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz