Przepis na najlepszy krem pomidorowy ever – Adore pomodoro

Sezon pomidorowy w pełni. To mój czas. Nie wiem czy też tak macie, ale jak już przejedzą mi się wszystkie warzywa, to pomidor jest moją ostoją. Nigdy dość pomidorów. Mogę jeść je w każdej postaci, ale oczywiście te prawdziwe, te mięsiste, pachnące słońcem, a najlepiej takie jeszcze od słońca ciepłe. Dwa razy w roku decyduję się na post dr Ewy Dąbrowskiej, wtedy też ratują mnie pomidory. No i są świetne na skutki intensywnej degustacji alkoholu 😉

Pomidory mają likopen, który jest naturalnym przeciwutleniaczem i lepiej przyswajalny jest, kiedy pomidory zostały poddane termicznej obróbce. Pomidory chronią nasze komórki przed uszkodzeniami, obniżają ryzyko raka o chorób układu krwionośnego. Zawierają sód, potas, magnez, wapń, żelazo, cynk, fosfor, kwas foliowy, szczawiowy i biotynę raz witaminy K, B, C i PP.

Mam to szczęście, że mogę pomidory jeść prosto z krzaka. Mój tata, w swoim ogrodzie ma dwie pomidorowe grządki, które dają tyle kilogramów przepysznych pomidorów, że nie jesteśmy w stanie tego przejeść, więc wymyślam jak to pomidorowe słońce zachować na zimę. Myślałam, szukałam w internetach i realu, eksperymentowałam i znalazłam rozwiązanie… Zachwyciło nie tylko mnie i moich rodziców, ale nawet dzieci moich przyjaciół, które teraz mlaszczą jedząc ten krem pomidorowy. Nie musi być świeży. Mrożę go i wykorzystuję zimą. A przygotowanie zajmuje może godzinkę, w tym 30 minut na kawę i inne przyjemności. Nie stoję godzinami z łyżką nad garnkiem, nie mieszam, nie przecieram pestek ani skórek. Ten krem robi się błyskawicznie, a efekt… Sami oceńcie 🙂

Składniki

3-4 kg pomidorów, najlepiej bawolich serc bo są najpyszniejsze
4-5 szalotek (można zastąpić zwykłą lub jeszcze lepiej białą cebulą)
pęczek bazylii
pęczek tymianku
oliwa z oliwek (na diecie warzywno-owocowej można pominąć)
sól i pieprz do smaku

Pomidory myjemy, pozbywamy się gniazd nasiennych (bez przesady, tylko, żeby nie było zbyt dużo pestek i wody) i szypułek. Można obrać ze skóry, ale jak macie pomidorki z pewnego źródła, świeże, letnie, to po co?
Kroimy na ćwiartki i rozkładamy w naczyniu żaroodpornym. Następnie kroimy szalotkę w piórka, obrywamy listki bazylii i listki z gałązek tymianku. Posypujemy tym wszystkim pomidory, dosmaczamy solą i pieprzem, polewamy kilkoma łyżkami oliwy i mieszamy. Następnie wstawiamy na około 30 minut do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C. Obserwujemy, żeby wszystko zmiękło, ale się nie przypaliło, tylko ewentualnie lekko zarumieniło.

Następnie wyciągam z piekarnika (ostrożnie, w ubiegłym sezonie miałam mały pomidorowy wypadek w kuchni). Można przestudzić, ale nie trzeba. I pach, przelewamy do miksera kielichowego. Blendujemy wszystko na gładki, aksamitny krem. Dziwne, że wychodzi pomarańczowy. Ma inny kolor niż klasyczna passata lub pomidorowa. Zaskoczcie znajomych, niech zgadują co to za pyszności.

Jeśli chodzi o podanie, wedle upodobań, można rozcieńczyć wodą i wtedy polecam zjeść z ryżem lub z czym tam kto lubi. Ja czasami jem z pieczonym kalafiorem, zwłaszcza jak decyduję się na post warzywno-owocowy. Nawet na poście nie lubię się katować i lubię dobrze zjeść. Taki krem ratuje mi życie. No i jeszcze spaghetti z cukinii. Przepis tutaj. Pychotka

Trochę kremu pomidorowego oczywiście jem od razu, bo nie mogę się powstrzymać, ale znaczną część mrożę w pojemniczkach. Może spokojnie pozostać w zamrażarce przez kilka miesięcy i na prawdę, nawet tak przechowywany, ma wspaniały smak lata w ponure miesiące bez sezonowych warzyw. Smacznego!!!

Spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło jeśli go udostępnisz. Dziękuję 🙂

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz