Śląsk kulinarnie – gdzie najlepsza rolada z gumiklyjzami i modrą kapustą

Jakiś czas temu miałam odwiedzić Śląsk z moją przyjaciółką z Warszawy. Poczułam spory dyskomfort kulinarny, żeby nie powiedzieć, że padł na mnie blady strach … Nie miałam pojęcia, gdzie zabrać przyjaciółkę na prawdziwe śląskie jedzenie. Internety nie wiedziały, więc zrobiłam sama research i już wiem. Dzielę się trzema adresami, gdzie dają najlepszą śląską roladę i nie tylko. Jest tam też pyszna europejska kuchnia, jakby ktoś nie miał akurat ochoty na mięsiwo i kluchy. Chociaż śląskie kluchy, polane obficie sosem pieczeniowym są takie pyszne!!!

Prohibicja na Nikiszowcu

W Śląskiej Prohibicji zjecie jak król, albo nawet jak cysorz, ten z ballady, co ma klawe życie. Najpierw o miejscu. Restauracja Śląska Prohibicja znajduje się w sercu historycznej dzielnicy śląskich familoków (domów dla górników i ich rodzin) Nikiszowiec. Dla Ślązaków w skrócie Nikisz. Dzielnica wybudowana w latach 1908-1918 dla górników kopalni Giesche, aktualnie Wieczorek. Można zatem przejść się pięknymi uliczkami pamiętającymi dwudziestolecie międzywojenne i rozkwit Śląska i jego industrializację przed i po II wojną światową. Na końcu ulicy Krawczyka, w kamienicy, która niegdyś służyła za dom samotnego górnika (górnika singla) znajduje się ONA. Świetna, bezpretensjonalna, gustownie urządzona Śląska Prohibicja. Karta powinna usatysfakcjonować wszystkich, bo są tam śląskie klasyki oraz dania o nieco mniejszej kaloryczności niż ta, której potrzebuje górnik po szychcie. Jest na przykład pyszna gęsina w kilku wydaniach, jest dorsz skrei (uwaga , to może być sezonowe), pierogi, tatar, i najbardziej śląskie z dań czyli rolada z modrą kapustą i kluskami.

Do rzeczy! Spróbowaliśmy dwóch zup – krupniku na gęsinie oraz rosołu. Krupnik idealny, z rozpływającym się w ustach gęsim pipkiem i odrobiną śmietany. Jedyne danie, do którego można by ewentualnie się przyczepić to rosół. Oczywiście czuć, że domowy, że bez chemii, że makaron robiony na miejscu, ale jakiś dietetyczny ten rosołek. Choć bardzo smaczny. Teraz, uwaga, uwaga na stół wjeżdżają: leniwa gęś, śląski klasyk oraz skrei. Gęsie udko jest idealnie upieczone, kruchutkie i soczyste zarazem, mimo ciężkości dania, dodatki powodują, że jest bardzo ok nawet dla pani notorycznie dbającej o linię. Buraczki, gruszka marynowana w tymianku, maślano-pomarańczowy sos i śliwki suszone dopełniają smakowych rozkoszy i czynią to rozpustne danie relatywnie lekkim. Gąska jest cudowna. Przejdźmy do rolady – zamawia ją mój tata, emerytowany sztygar, taki co to rolady wciąga nosem od bajtla co niedziela. Więc się zna i ma skalę porównawczą od prababci, przez babkę, matkę, żonę, aż do córki. I się zachwyca, bo mięso rozpływa się w ustach, mimo, że to długo pieczona wołowina. W środku też jest jak trzeba – jest pyszna wędzona kiełbaska, bo sos jest w 100% z tego z czego ma być a nie z torebki, bo kluseczki są cudowne i nie oparł by im się nie tylko żodyn górnik, ale nawet celebrytka na diecie. Kapustka też … jest the best. Podana osobno, żeby na talerzu nie zrobiło się zbyt duże zamieszanie. I tadam …. skrei. Mniammm. Orgazm paszczowy. Pyszny dorsz, genialnie przypieczony, do tego cudowne pomidorki z patelni lekko skarmelizowane, delikatne karczochy, podkręcające całość kapary i małże, dzięki którym danie nabiera bardziej morskiego charakteru oraz ziemniaczki z piekarnika. 
Wszystko ze wszystkim cudownie pasuje. Szef kuchni wie co robi i robi to po mistrzowsku . 
Obsługa pozytywna, uśmiechnięta, świetnie znająca kartę. Rewelacyjna jest też karta deserów, ale niestety już nie weszły. Widać i czuć, że pracują na świetnych produktach, gotują szczerze i mają smak. Idźcie i jedzcie oto jest miejsce, gdzie warto. Tych kalorii nie pożałujecie.

Cafe Kattowitz

Nazwa może być myląca, bo to zarówno kawiarnia ze świetnymi deserami jak i po prostu restauracja. Najpierw o miejscu. Wchodząc tam, wydaje się jakbyśmy przenieśli się do jakiegoś secesyjnego bistro, co najmniej 100 lat wstecz. Byłam bardzo zaskoczona, że wszystko zostało tu urządzone od zera, że te piękne wnętrza to robota współczesna, długa i mozolna, bo prace trwały 1,5 roku. Robota super wykonana. Miejsce stwarza fajny, naturalny, stary klimat. Poza tym ma świetną lokalizację, bo w samym centrum Katowic, przy ul. Świętego Jana, blisko urzędu miasta i powiedzmy rynku, choć nazwanie rynkiem placu zabudowanego domami handlowymi to chyba nadużycie 😉 Ale takie są Katowice. Tu studiowałam i mam ogromny sentyment do tego miasta.

W każdym razie Cafe Kattowitz to miejsce, gdzie wiedzą jak robić śląską kuchnię a w szczególności śląską roladę. Mięso jest kruche, mięciutkie, świetnie upieczone, wędzonka w środku jak trzeba, sos genialny, a kluski śląskie … no cóż… nie jest to miejsce, gdzie uda Wam się oprzeć kaloriom. Do tego świetna modra kapusta. Znowu poczułam się jak w domu. Jedyny minus to ich dekoracje – jakieś kiełki, pomidorki… No sorry. Rolada śląska to jest konkret, tu nie ma ozdobników. Liczy się smak mięsa, klusek, kapusty. Po co dodawać coś co w żaden sposób smakowo się ze Śląskiem ani z tym daniem nie łączy.

Natomiast urzekła mnie karta Cafe Kattowitz. Mają fajną śląską/polską kartę. Próbowałam jeszcze placków ziemniaczanych z kaszanką – very ok. Placki były z ziemniaków, ciut mąki dorzucili, ale jednak zdecydowanie przodowały ziemniaki, placek był przyjemnie chrupiący, ale no cóż, nie tak dobry jak w domu. Mają też śląski deser – szpajza (to białka i żółtka ubite z cukrem, utwardzone żelatyną i trochę podkręcone sokiem z cytryny. Szpajza wyszła im całkiem spoko. Nie uważam, żeby to było miejsce ze smakami, które rozwalą system. Jest tu bardzo poprawnie, smacznie, lokalnie. Dodatkowo mają kilka włoskich klasyków no, ale tego Wam w tym miejscu nie polecam. Są lepsze włoskie restauracje, żeby wciągnąć tagliatelle. Natomiast Cafe Kattowitz polecam wszystkim, którzy stęsknili się za prawdziwą śląską kuchnią. Tu jest prawdziwa i bardzo przyjemna.

JAK ROLADA TO SZTOLNIA

Nie przepadam za centrami handlowymi, ani tym bardziej za  restauracjami w tych centrach. Ale Sztolnia, która znajduje się na terenie największego centrum handlowego na Śląsku – Silesia City Center, to inna bajka. Już samo centrum handlowe ma w sobie elementy śląskiej ziemi, bo powstało na postindustrialnym terenie po połączonych kopalniach Gottwald i Kleofas. Oczywiście w samym centrum handlowym trudno zauważyć jakieś górnicze akcenty, ale w okolicznych budynkach już tak. Jest na przykład historyczny szyb Jerzy i jest Sztolnia. Sztolnia znajduje się w budynku pokopalnianym, od strony wjazdu na drogową trasę średnicową, tak zwaną deteeśkę. W Sztolni architekt zadbał o to, by budynek faktycznie nawiązywał do kopalni. Głównym elementem, który kojarzy się z gruba, czyli po śląsku z kopalnią, są piękne lampy, które przywołują swoim kształtem i konstrukcją kopalniane lampy dołowe (dołowe – czyli takie, których używano pod ziemią). Generalnie wnętrze jest w mocno postindustrialnym charakterze. Poza tym, nie wiem ile dokładnie mieści się tam stolików, ale jest ogromne.  Pozytywny aspekt ogromnej skali Sztolni to fakt, że nie potrzebujecie rezerwacji, aby tu zjeść. Możecie prosto z zakupów udać się w kierunku restauracji.

W Sztolni oczywiście była jedzona rolada śląska z kluskami i modrą kapustą. No i tu również był sztos. Mięso mięciutkie, kruchutkie, w środku same pychotki jak u mamy – kiełbasa boczek, musztarda… Kluski, tak zwane gumiklyjzy, znowu takie, że bezglutenowcy lepiej omijajcie szerokim łukiem, bo możecie nie oprzeć się pokusie… Pulchne, zwarte, kremowe… Kapusta do rolady podawana jest oddzielnie i bardzo dobrze, bo talerz z takim ustawieniem wygląda dużo bardziej estetycznie. Jedliśmy też owoce morza i ryby. Doradę i owoce morza z patelni  może nie są najlepszymi jakie jadłam w życiu, ale w obu przypadkach nie było żadnej pomyłki – fajny smak, świetnie upieczone, ryba jędrna, owoce morza miękkie. No i na początek, w charakterze czekadełka są świeże, pyszne pszenne bułeczki i pasta z oliwek. Więc to co pisałam, o tych co na diecie bezglutenowej, jest jeszcze bardziej prawdziwe. Nie wchodźcie tu, bo zgrzeszycie.

Znowu, nie wiem czy Sztolnia byłaby moim pierwszym wyborem jako  restauracja na śląsku w ogóle, ale jako restauracja „na śląską roladę” na pewno tak. Jest pysznie. Niestety Sztolnia zaczyna iść coraz bardziej w stronę kuchni włoskiej. Szkoda, bo nie wiem czy kolejna trattoria jest na Śląsku potrzebna…

A jeśli interesuje Was na Śląsku nie tylko jedzenie, to o tym co można tam robić, kiedy nie jecie i nie biegacie po spotkaniach biznesowych, przeczytanie tutaj.

Jo

Spodobał Ci się wpis. Będzie mi bardzo miło jeśli go udostępnisz.

Być może zainteresuje Cię też...

Dodaj komentarz